W piatek bylam u kosmetyczki i robilam sobie...

tipsy, nie na caly paznokiec tylko takie doczepki by przedluzyc paznokiec, zeszlo jej sie ze wszystkim z 2 godziny, wyszlam od niej wieczorem patrze,a tu mi paznokiec na kciuki pekl, ale nie rzucalo sie to bardzo w oczy, a to wszystko przez to, ze jak bylam u kosmetyczki to wydawalo mi sie, ze ta dlugosc ktora ona mi zrobila jest ok i nie trzeba wiecej skracac. Ale jednak nie jestem przwyczajona do takiej dlugosci jaka ona mi zrobila, wiec sobie musialam sama spilowac do takiej dlugosci jaka mi nie przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu. Dzisiaj patrze, a mi w pracy ten pekniety paznokiec sie odlamal z jednej strony, a za jakis czas z drugiej, na paznokciu zostala tylko ta czesc, ktora mi przykleila, zeby to bylo jeszcze proste to ok,niech sobie odrosnie z paznokciem, a to jest krzywe, bo krzywo mi sie ten paznokiec zlamal, w porownaniu do reszty paznokci wyglada to slabo. Tak myslalam, zeby do niej isc, zeby zdjela to co mam a przykleila nowy paznokiec na ten kciuk, ale nie wiem czy nie bedzie chciala za to pieniedzy. W piatek za calosc wziela 120 zl. Z reklamacja glupio mi isc, bo w sumie ladnie wygladaja te paznokcie tylko ten jeden sie zlamal. Dlatego nie wiem, isc czy nie isc? Gdybym wiedziala na 100% ze pieniedzy nie wezmie to bym poszla, a ze nie wiem to dlatego zastanawiam sie, bo kiepsko teraz u mnie z kasa.